środa, 12 października 2016

" If you don't like the hand that fate's dealt you with, fight for a new one!"

                  Czułam jak promienie zachodzącego słońca delikatnie pieszczą moje policzki. Dzień trwał już coraz krócej przez co zobaczenie tego zjawiska ostatnimi czasy jest wręcz niemożliwe. Widać było jak wioska powoli gaśnie, a jej mieszkańcy jak mróweczki starają się pośpiesznie wrócić do domu. Rychłe nadejście nocy nadawało miastu mroczną powłokę. W tym momencie można było dostrzec jak szybko najjaśniejsza gwiazda jest w stanie zgasnąć. Jednak zobaczyć miasto z góry w tej odsłonie sprawiało, że na moim ciele mimowolnie pojawiły się ciarki.  Ostatnimi czasy moje myśli były skupione na wydarzeniu sprzed trzech miesięcy. Spojrzałam na swoje dłonie ponownie czując ten przypływ energii, pośpiesznie zamknęłam je by nie przyczynić się do powstania kolejnego "incydentu". Kątem oka spojrzałam na swoje posiniaczone ramiona. Minione miesiące były dla mnie niesamowitym wyzwaniem. Musiałam zdobyć wiedzę, a przede wszystkim umiejętności jakie posiadają moi rówieśnicy. Jednak z tą różnicą, że jeszcze nie mogłam używać swoich "umiejętności". O ironio! Kto by pomyślał, że będę miała takie problemy. .
                  Westchnęłam ciężko czując jak łzy powoli napływają do moich oczu, spuściłam głowę dostrzegając czyjeś stopy stojące tuż obok mnie.     —Nie miałaś już gdzie się podziać co?—    Zaśmiał się Shikamaru zajmując miejsce po mojej prawej stronie na jednej z głów hokage. Wysokość jest moją słabością, wiedział o tym doskonale. Brunet położył tajemniczą paczuszkę na moich kolanach, jednak jego wzrok utkwiony był gdzieś poza horyzontem.    —Nie mogę pozwolić byś przestała się  odżywiać.—    Stwierdził chłopak, a ja mimowolnie otwierałam zawiniątko. Był to miły gest z jego strony,  jednak problemy żywnościowe to ostatnimi czasy mój najmniejszy problem. W milczeniu zjadłam znajdującą się pudełeczku kanapkę, a wzrok mojego kompana cały czas utkwiony był gdzieś w oddali. Nie chciałam wyrywać go z zadumy. Nasze relacje ostatnio w znacznym stopniu się ochłodziły. Mieliśmy długą przerwę od siebie, kiedy zrozumiałam, że chłopak utaił przede mną prawdę odnośnie misji. Było to jego zadaniem, jednak z szacunku do mnie powinien mnie poinformować. Ciszę milczenia przerwał odgłos włączanej zapalniczki. Zmarszczyłam delikatnie nos, szybko przejmując zapalonego papierosa. —Nawet nie waż się wy..— Zamilkł widząc jak zbliżyłam go do swoich ust. Poczułam jak moje płuca wypełniają się ciepłym dymem, po czym delikatnie resztę wypuściłam z powrotem na zewnątrz. Delikatny kaszel sprawił, że na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech.    —Cienki zawodnik jesteś!—    Zaśmiał się donośnie, a ja w tym czasie rozdzieliłam palce pozwalając papierosowi powoli kierować się w stronę ziemi. Jego czoło się zmarszczyło, a oczy ewidentnie ukazywały rozczarowanie.    —Yuki definitywnie się zmieniłaś i to na gorsze. Myślałem, że już wystarczająco dużo czasu dostałaś, ale Ty dalej jesteś.. oschła. Gdzie się podziała ta uśmiechnięta dziewczyna rozświetlając każdy mój dzień?—   Zbliżył się delikatnie łapiąc mnie za ramiona. W tej chwili kontakt wzrokowy z nim bolał bardziej niż trening z Lee.                                         Zdezorientowana wstałam szybko chcąc go zostawić. Nie miałam ochoty zamienić z nim nawet jednego słowa. Incydent sprzed trzech miesięcy był tematem tabu i nikt nigdy nie poruszał go  przy mnie, jednak Nara z wielką natarczywością próbował ze mną o tym rozmawiać.
Będąc w połowie drogi do schodów prowadzących na dół poczułam za sobą ciało i mocny uścisk który objął moje ciało.    —Nie możesz się tak zachowywać..—    Szept chłopaka delikatnie dźwięczał w moich uszach, a ja wiedziałam, że już  nie jestem w stanie się bronić. Poczułam jak lśniące kropelki spływają po moich policzkach. Odwróciłam się wtulając w ramiona chłopaka. Całkowicie pękłam. Nie byłam w stanie poradzić sobie z drastycznymi zmianami jakie nastały w moim życiu. Nie miałam już pojęcia kim jestem, co mam robić i jak się zachowywać. Poczułam nagle jak chłopak delikatnie gładził dłonią tył mojej głowy.  Doskonale wiedział, że potrzebuję się wypłakać, że potrzebuję przyjaciela.    —Shikmaru..—    Wyszeptałam przecierając dłonią lekko zaczerwienione oczy. Wzrok chłopaka wydawał się mnie przewiercać, jak gdyby chciał w tej chwili poznać moje myśli. Pogładził dłonią mój policzek  a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. "Oj nie jest za dobrze.." pomyślałam czując jak brunet powoli bardziej się do mnie zbliża.
Shikamaru! Yukiko!—    "Dzięki Ci Boże!" omal nie krzyknęłam słysząc głos zbliżającej się  Shizune. Odetchnęłam z ulgą odsuwając się od przyjaciela. Bałam się tego co mogło zaraz nastąpić. Nie byłam w tym momencie niczego pewna. To co by się teraz zdarzyło nie byłoby prawdzie, było by tylko uczuciem litości.    —Czcigodna Tsunade-sama wzywa was do siebie..—    Głos kobiety rozdźwięczał w mojej głowie. Nie wzywała mnie do siebie, od tamtego czasu. Kiwnęliśmy głowami na znak zrozumienia rozkazu i skierowaliśmy się do siedziby piątej.
            *****************************************************************

                  —W  życiu się na to nie zgodzę!—    Głos Shikamaru rozległ się po pokoju. Wyjął papierosa z kamizelki szybko go odpalając.    —To nie Twoja decyzja tylko moja Shikamaru rozumiesz?!—    Tsunade uderzyła pięścią w stół. Gdyby ich spojrzenia zabijały to już byłabym w towarzystwie dwóch trupów.    —Ona nie jest na to gotowa!—   Stwierdził brunet cały czas mając wzrok utkwiony w piątą. Oczywiście wszystkie sprawy związane ze mną są ustalane przez wszystkich tylko nie przeze mnie.    —Jest, widziałam jakie zrobiła postępy. To pojętna uczennica, wierze ze sprosta zadaniu..—    Tsunade podeszła do mnie trzymając w dłoniach jakąś tasiemkę.    —Zresztą z dumą mogę przyznać, że Yukiko od dnia dzisiejszego jest schinobi z wioski liścia.—    Zamurowało mnie. Nie spodziewałam się, że tak szybko otrzymam to wyróżnienie. Odwzajemniłam uśmiech  hokage, biorąc w dłonie opaskę z symbolem wioski. Czułam jak duma rozpiera mnie od środka.    —Nie ma mowy! Chociaż pozwól mi być członkiem jej załogi. Nie zna dużo ninja naszej wioski, nie może iść na taką misję bez wsparcia!—    Krzyczał Nara, jednak Tsunade nieugięcie odmawiała na wszystkie jego prośby.    —Ty jesteś tutaj potrzebny. Już wybrałam dla niej idealną drużynę.—    Ponownie poczułam szczery uśmiech z jej strony. W ich przekrzykiwaniu nie byłam w stanie dojść do słowa. Wizja pierwszej misji była trochę przerażająca.
                  Po ustaleniu wszystkich szczegółów powoli wyszliśmy z gabinetu blondynki. Całą drogę szliśmy w milczeniu. Widać było, że chłopak bił się z własnymi myślami. Ja w głębi serca cieszyłam się jak dziecko, w końcu moje marzenie się spełni.. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Zatrzymaliśmy się pod moim mieszkaniem.    —Bohaterze, dam sobie radę.—    Przerwałam niezręczną ciszę przesyłając uśmiech do chłopka. Ten szybko przyciągnął mnie do siebie. Sięgałam mu do brody więc gdy mnie mocno objął czułam, że prawdopodobnie zaraz stracę przytomności. Cisza. To było wszystko czego mogłam oczekiwać. Po kilku minutach zakleszczenia poczułam jak odsuwa się ode mnie. Musnął mnie delikatnie w czoło. Bez słowa odwrócił się na pięcie idąc do domu.
                  Westchnęłam ciężko i weszłam do domu. Przejęta udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic i gotowa do snu udałam się w stronę pokoju. Zimny podmuch powietrza otulił moje ciało.    —Wiesz, że może Ci się nie udać, prawda?—    Zamurowało mnie. Shikamaru stał przy otwartych drzwiach balkonowych  ilustrując mnie wzrokiem.    —Zabłądziłeś po drodze do domu Nara?—   Zaśmiałam się pod nosem czując jak wszystko zaczyna się we mnie gotować. Oczywiście nie wierzy, że mi się uda. Mimo braku takiego doświadczenia jakie on posiada, stwierdzam że nie powinien mnie tak od razu osądzać.    —Ty jakiś niepoważny jesteś!—    Krzyknęłam tupiąc delikatnie nogą. Brunet prawie co nie pękł ze śmiechu. Czułam jak moje policzki przybierają czerwony kolor przez reakcje chłopaka.          —Pozwolisz mi spędzić ostatni wieczór z przyjaciółką?—    Zdziwiona spojrzałam na jego twarz, malowało się  na niej zaniepokojenie. Czyli on naprawdę uważa, że mogę nie wrócić. Uśmiechnęłam się bezsilnie siadając po turecku przy małym stoliczku do kawy, który znajdował się w centralnej części salonu. Sięgnęłam dłonią po pudełeczko które leżało pod stolikiem.    —To może partyjka shogi?—   Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, a chłopak z widocznym zadowoleniem zajął miejsce naprzeciwko mnie.


2 komentarze:

  1. awwww.... jak słodko :D jaaa :D Shikamaru taki nadopiekuńczy itd :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję za tak miłe komentarze ^^ Mam nadzieję, że przyszłe posty również przypadną do gustu c:

      Usuń