—Hinata?— Zamarłam czując jak bardzo na mnie napiera. —Przepraszam Yuki, powinniśmy Ci pomóc!— Potok łez wypłynął z jej śnieżno białych oczu. Zaśmiałam się mimowolnie delikatnie gładząc ją po głowie. —Głuptasie, nie jesteście odpowiedzialni za moje czyny. Wszystko gra.— Uśmiechnęłam się szeroko do niepewnie stojących w drzwiach kompanów dziewczyny. Momentalnie odetchnęli z ulgą, a na ich twarzach zagościł szeroki uśmiech. Nim się spostrzegłam piaskowy chłopak już zniknął. Najwidoczniej nie potrafi odnaleźć się w jakimkolwiek towarzystwie. Starając się ukryć kłębiące w sobie uczucia, z wielką radością rozmawiałam z drużyną 8.
*****************************************************************
Żegnając się z moimi odwiedzjącymi marzyłam o chwili dla siebie. By wyciszyć umysł i nie zamartwiać się minionym wydarzeniem. Na korytarzu usłyszałam Kibę który głośno kogoś powitał, zaklęłam w myśli domyślając się kto może być tą osobą. Shikamaru... Na twarzy zagościł mi wymuszony uśmiech. Chłopak powoli wszedł do pokoju zajmując miejsce na łóżku. Jak gdyby cholera nie stało obok krzesełko.. Biadoliłam w myślach czując niebezpieczną bliskość znajdującą się pomiędzy nami. Ku mojemu zaskoczeniu nie usłyszałam żadnej wiązanki skierowanej w moją stronę. Poczułam się skołowana widząc żal w oczach przyjaciela. Chcąc przerwać krepującą ciszę panującą w pokoju otworzyłam niepewnie usta, jednak zanim zdążyłam się wysłowić poczułam mocny uścisk i tors chłopaka na swoim policzku. Czułam uderzenia jego serca, które z każdą chwilą przyśpieszało swój puls. Ciepło napływające do mojej twarzy sprawiło poczucie wypalania policzków. Impulsywnie chcąc przesunąć się od chłopaka, poczułam jak swoją dłoń położył na mojej głowie.
—Boże ta cisza mnie dobija.— Mruknęłam odpychając delikatnie chłopaka. Siedzenie w bezruchu przez ponad kwadrans było w tym momencie największą torturą. Podszedł do okna by odpalić papierosa. W tym samym czasie poczułam rozpalający ból w miejscu gdzie znajdował się miecz, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się grymas bólu. —Ouch, takie miny na moje przywitanie. Czym sobie zasłużyłem taką niechęcią?— Zaśmiał się wypuszczając dym przez lufcik okna. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie, podnosząc się delikatnie by plecami móc się wygodnie oprzeć. Po szybkim spaleniu brunet zajął miejsce tym razem na znajdującym się obok łóżka krześle. —Yuki chce z Tobą porozmawiać...— Chwycił mnie za dłoń a ja czułam jak gdyby ktoś zaczynał mi wbijać szpilki w plecy.
—Nie mogę zapomnieć o tym co zdarzyło się przed Twoją misją. Całymi dniami myślę o Tobie, Twoim uśmiechu, głosie i beznadziejnym pozytywnym podejściu do życia. A smak Twoich ust po dziś dzień mąci w mojej głowie. Gdy dowiedziałem się o Twoim wypadku od razu opuściłem naprawianie wioski i ruszyłem w drogę by odstawić Cię do domu. Przez ten tydzień gdy byłaś nieprzytomna ja..
—Że co?!— Krzyknęłam słysząc na temat naprawiania wioski. Momentalnie zerwałam się z łóżka łapiąc za płaszcz i wyskakując przez drzwi. Jednak po chwili zastanowienia wróciłam do Shikamaru, musnęłam go w policzek sprawiając, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. —Przepraszam, później dokończymy rozmowę. Muszę coś sprawdzić.— Oczywiście Nara zrozumiał to chyba jako zaproszenie, bo od razu pobiegł za mną. Pędząc przez wioskę doszłam do wniosku, że w szpitalu zabrakło kluczowej dla mnie osoby. Tyle ludzi przyszło mnie odwiedzić, jednak nie ta najważniejsza osoba. Ledwo doszłam do budynku Kage który znajdował się dość blisko szpitala. Z impetem weszłam do pokoju piątej od razu podbiegając do jej biurka. —Gdzie do cholery jest Yamato!?— Krzyknęłam spoglądając na blondynkę, której twarz momentalnie zbladła. Zdenerwowana opadłam na krzesło i dopiero zdałam sobie sprawę, że obok mnie siedzi znany mi shinobi piasku. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Gdy Shikamaru również znalazł się w pokoju piąta zaczęła wyjaśniać zaistniałą sytuację. Opowiedziała o tym, że wioska została zaatakowana przez akatsuki, a w tym czasie Orochimaru porwał mojego kapitana. Z każdym jej kolejnym słowem czułam jak zimne łzy opadają na moją piżamę. —Yuki...— Szepnął Shikamaru kładąc mi dłoń na ramieniu. Przetarłam łzy spoglądając na panującą. Czułam jak kipi we mnie wściekłość. —To kiedy go odbiję?— Spytałam pewnie, a kobieta uśmiechnęła się na dźwięk moich słów. —Za dwa dni.— Odparła podchodząc do okna. —Ale tym razem będziesz w mniejszej grupie. Twoim towarzyszem będzie Gaara.— Odparła a mój nieposkromiony kolega od razu rzucił się na Tunade. —Jak to cholera możliwe, że nigdy nie pozwolisz mi jej pomóc co?! Co ja takiego zrobiłem?— Rozżalony spojrzał się na nią, a ta tylko się zaśmiała. Przed wyjściem dostałam zalecenia dla opiekującej się mną Shizune za której pomocą miałabym być w pełni sił w dniu swojej misji.
*****************************************************************
Ułożyłam się w szpitalnym łóżku starając usnąć. Mętlik spowodowany Shikamaru i Yamato nie dawał mi spać. Wsunęłam dłoń pod poduszkę chcąc ją przytulić, gdy nagle poczułam jakieś zawiniątko. Powoli wyciągnęłam zdobycz, starannie ją otwierając. Po przełożeniu ostatniego materiały moim oczom ukazała się wysuszona lilia. Jej stan był opłakany, zdawała się być już stara, jednak w jakiś sposób piękno dalej od niej biło. Delikatnie się uśmiechając ujrzałam na materiale piasek. Niemożliwe.. Westchnęłam ciężko zdając sobie sprawę od kogo był ten mały prezent.
jeeeej rozdział cuuudny. Naprawdę:D nareszcie sYuki się zorientowała :D
OdpowiedzUsuń